wtorek, 1 listopada 2011

analogia ?

„...Moja kariera w górach nie należała do intensywnych, lecz krótkich – mówił Zawada w wywiadzie dla „Gór” – wszystko było rozłożone w czasie. Nie byłem związany z żadną z istniejących wówczas w Klubie Wysokogórskim nieformalnych grup. To też miało swój wpływ na moje późniejsze działania i było powodem pewnych problemów na początku. Jako że działałem poza tymi grupami, stosowaliśmy taki podział na białych i czerwonych, byłem postrzegany jako człowiek, który się nie udziela wiele w życiu klubowym i dlatego nie zostałem zakwalifikowany na pierwszą powojenną wyprawę w góry wysokie, w Hindukusz w 1960 roku. Kierownikiem ekspedycji był Bolesław Chwaściński, partner Stanisławskiego i znawca Afganistanu, gdzie przed wojną prowadził pomiary geodezyjne. To, że nie mogłem pojechać na ten Noszak, to była dla mnie wielka tragedia. Organizowałem potem jeszcze kilka obozów zimowych na Słowacji, w Dolinie Kaczej. Nie dostałem się też później na łódzką wyprawę w Hindukusz, Wilczkowskiego. Nie wzięli mnie, bo nie miałem osiągnięć w górach wysokich, a nie mogłem ich mieć, ponieważ nie byłem na wcześniejszej wyprawie. Ciągle wypadałem z kolejnej rezerwy. Takie błędne koło. Wtedy pomyślałem, że nie tędy droga. Trzeba zorganizować własną wyprawę !...”
...
Podczas sezonów 1996-97 i 1997-98 Zawada kierował wyprawami w Himalaje na nie zdobytą dotąd w zimie Nanga Parbat (8152 m). Podczas pierwszej wyprawy Krzysztof Pankiewicz i Zbigniew Trzmiel dotarli z obozu IV (7300 m), kilkaset metrów poniżej wierzchołka, ale nie osiągnęli szczytu i doznali poważnych odmrożeń. Andrzej Zawada w relacji z wyprawy zamieszczonej w „Głosie Seniora”, pisał: „...Nie jestem w stanie komentować tego wszystkiego, co przeżyliśmy. Jedno tylko pytanie, kiedy tutaj wrócimy? Czy ma się zmarnować taki wysiłek i nasze doświadczenie na tej olbrzymiej, pięknej i tak trudnej górze? Czy Polacy mimo wszystko będą pierwsi zimą na wierzchołku Nanga Parbat, od którego nas dzieliło zaledwie 300 metrów?...”

Podczas drugiej wyprawy na przełomie 1997-98 roku Polakom udało się dotrzeć na tzw. flance Diamir, drogą Kinshoffera, do wysokości 6500 m. „...Główną przyczyną niepowodzenia ekspedycji – jak powiedział Zawada – były wyjątkowo trudne warunki atmosferyczne, jakie tej zimy panowały w północnej części Himalajów i Karakorum. Od ponad 20 lat nie notowano w tym rejonie świata tak dużych opadów śniegu...”

Andrzej Zawada na sezon 2000-2001 planował trzecią wyprawę na Nanga Parbat.
http://www.andrzejzawada.pl/

Brak komentarzy: